A rak, byle jak! W dzieciństwie to była jedna z moich ulubionych piosenek, bo o zwierzątkach :) Choć fragment o raku akurat najmniej mi się podobał, jako zodiakalny Rak brałam to do siebie.
A wy wierzycie z zodiakalne cechy charakteru? Strzelec - dowcipniś, wesołek, Waga - wielbicielka piękna i elegancji, Byk - mocno stąpający po ziemi, Panna - pedantka, bliźniak - chwiejny, skorpion - maniak seksualny... Moja mama jest Skorpionem, więc to ostatnie za bardzo mi nie pasuje, chociaż patrząc na koleżankę Skorpiona, to coś w tym jest ;)
Osobiście jestem bardzo racza, przede wszystkim jeśli chodzi o wady. Bardzo rozśmieszył mnie horoskop na opak, z tego co pamiętam leciało to tak: Rak - nieudacznik, nadwrażliwiec, bierze wszystko do siebie i często bywa boleśnie zraniony, pamiętliwy, stara się przy sposobnej okazji odpłacić za krzywdy z nawiązką. Niepostrzeżenie zrzuca obowiązki na barki innych... itd.
Ale, że urodziłam się ostatniego dnia Raka, to może mam coś trochę z Lwa? I jeszcze księżyc w... zapomniałam już. No, ale gadulstwo na pewno nie jest raczą cechą, a więc do rzeczy.
Po jajach z ulgą zajęłam się czymś innym. Młynek znalazłam w klamociarni, kształt akurat nie jest specjalnie oryginalny, widziałam młynki bardziej wysublimowane, ale i tak mi się podoba. Poszukałam inspiracji w necie, chciałam zobaczyć jak inni podeszli do tematu, ale najbardziej odpowiedni dla mnie okazał się styl shabby. Taki na aby, aby, czyli bez skomplikowanych ozdóbek, w ostatniej chwili dorzuciłam transfer nitro. Kolejny raz
z przyjemnością stwierdziłam, że nitro farby kredowej nie rusza i farba ta bardzo dobrze się nadaje jako podkład pod transfer.
Najbardziej zachwycają mnie naturalne kolory na części metalowej :)
Korbka była kiedyś czerwona, tutaj pasowała mi czarna.
Na blogu Bulmy (
http://www.bulma.art.pl/) zobaczyłam kiedyś fajne pudełko: białe, przecierane, ozdobione lnianym sznureczkiem, koronką i sznureczkową cieniutką kokardką, która dodała smaczku całości. Prostota tego zdobienia, bardzo mnie ujęła,
od razu wiedziałam, że coś podobnego będzie w sam raz do moich niewykwintnych przyborników.
Spróbowałam pookręcać dookoła ten sznureczek, tak jak zrobiła to Bulma, ale za bardzo mi nie pasowało. Przykleiłam więc koronkę, przeplotłam sznureczek i godzinę spędziłam na poszukiwaniu koralików, guzików, które mogłyby wykończyć pracę. W kończy machnęłam ręką i zawiązałam kokardkę. Przyborniki z młynkiem kompletu nie stanowią, ale z moim sekretarzykiem
już tak :)
I tyle na dzisiaj. Wiosny, którą przepowiadałam już dwa tygodnie temu, jak nie było tak nie ma, dzisiaj przynajmniej słońce zaświeciło. Serdecznie chciałabym powitać nowych obserwatorów, fajnie, że jesteście, komentujecie. I pomyśleć, że jak rozpoczynałam bloga, to myślałam, że pies z kulawą nogą tu nie zajrzy :)