Napatrzyłam się w necie na różne realizację doniczek - urn i bardzo chciałam zrobić coś takiego dla siebie. W pierwszym lepszym sklepie kupiłam plastikowy gazon... Trochę mniej urnowaty, bo taki jakiś przygruntowy. No i zaczęłam działać! Było baaaardzo ciężko... Wielokrotnie przemalowywałam i nic mi nie pasowało. Na biało, na szaro, na turkusowo, na czarno, na rdzawo... Wszystko wyglądało be.
A gdy doszłam już do takiego etapu, że chciałam potężnym kopem skierować ten gazonik w stronę śmietnika, za karę, że taki hardy, dałam mu jeszcze jedną szansę.
No i tym razem rezultat jakoś się wybronił. Zostaje :)
Strony
▼
niedziela, 14 września 2014
sobota, 6 września 2014
Zalterowany pędzel
Witam na moment znowu :)
Na pewno znacie zalterowane pędzle Guriany.
Podoba mi się termin altered art, choć w moim przypadku do tego ostatniego słowa miałabym zastrzeżenia. Ale altered chyba się zgadza :)
Mój szczeciniak od dawna już czekał na podobną realizację, w końcu się doczekał. Wykorzystałam tutaj elementy tzw. śmieciowe, które trzymam, bo czasem się przydają: kawałek rameczki z tekturki, koronka wycięta wykrojnikiem w blaszce, guziki, no i Olintowego aniołka. Ten akurat do elementów śmieciowych nie należy ;)
Dekor z lilijką mnie trochę zaskoczył kolorem ostatecznym, doprawdy nie wiem, skąd tu się wziął kolor niebieski, sepia zbiła się w jedna plamę... Czyli jednym słowem (także Olintowym), bubu się zrobiło... No, ale niech tam będzie.
Na pewno znacie zalterowane pędzle Guriany.
Podoba mi się termin altered art, choć w moim przypadku do tego ostatniego słowa miałabym zastrzeżenia. Ale altered chyba się zgadza :)
Mój szczeciniak od dawna już czekał na podobną realizację, w końcu się doczekał. Wykorzystałam tutaj elementy tzw. śmieciowe, które trzymam, bo czasem się przydają: kawałek rameczki z tekturki, koronka wycięta wykrojnikiem w blaszce, guziki, no i Olintowego aniołka. Ten akurat do elementów śmieciowych nie należy ;)
Dekor z lilijką mnie trochę zaskoczył kolorem ostatecznym, doprawdy nie wiem, skąd tu się wziął kolor niebieski, sepia zbiła się w jedna plamę... Czyli jednym słowem (także Olintowym), bubu się zrobiło... No, ale niech tam będzie.