Witam was w tą upalną sobotę :) Pewnie spędziliście ją na łonie natury, a może już od początku wakacji macie z nim kontakt. Ja jeszcze nie, jeszcze jakiś czas muszę popracować, a potem zrobię sobie wakacje, aż do końca sierpnia :)
Dzisiaj zrobiłam sobie przerwę w moim rytmie pracy, by wyżyć się trochę twórczo.
Z efektów jak na razie jestem zadowolona, może niektóre z tych prac przeznaczę na obiecane candy, okazja już wkrótce się nadarzy :)
A dzisiaj chciałabym pokazać metamorfozę lampki, z którą wiąże się śmieszna historia :)
Otóż jakiś czas temu chwaliłam się moim znaleziskiem w klamociarni - stara lampką naftową... Tak, tak, o takim samym kształcie jak ta teraz prezentowana. Jaka byłam zadowolona, że udało mi się ja przyłapać! Kilka dni później poszłam do Carefoura i co widzę? Rzędy półek zastawionych takimi lampkami i do tego w różnych kolorach: czerwone, granatowe, zielone i w dwóch rozmiarach, małe i duże! Uśmiałam się sama z siebie
i z mojego "unikatu", ale muszę przyznać, że od razu widać, że klamociarniowa lampka ma duszę, patynę i różne wytłoczone napisy, a te marketowe może z daleka mają taki sam kształt, ale w szczegółach tracą. Na duszy tracą. Ale i tak kupiłam jedną, czerwoną, bo jak pisałam wcześniej - tamta jest taka ładna ciemna, że żal ją pomalować na biało, no to teraz mogłam tą wizję bez żalu zrealizować :) Szkoda tylko, że większej wersji nie kupiłam... Może jeszcze kiedyś będę przypadkiem w tym sklepie.
Moje marketowe cudo wyglądało tak, tylko w wersji czerwonej:
Prawdopodobnie działa, bo dlaczego marketowa lampka miałaby nie działać? ;) Zresztą czuć ją naftą, więc może sprawdzali ten egzemplarz. Powiem wam, że taka lampka jest jeszcze gorsza w obróbce od niciarki! Strach to to rozebrać, bo jeszcze się nie złoży
z powrotem, a skomplikowana jest bardzo. Pewnie zrobię próbę zapalenia, choć nie wiem, czy farby przeżyją gorący płomień. Ale sama w sobie, bez funkcji użytkowej też pełni rolę ozdobną.
Myślę, że doskonale poradziłam sobie z postarzeniem tej lampki, nawet niektóre "efekty" musiałam zamalowywać, by była mimo postarzeń estetyczna. Główny korpus jest pomalowany w kolorze złamanej bieli farbą kredową z ciemnoszarymi, brązowymi przecierkami, dodałam kilka transferowych napisów (na klej Mod Podge) i reliefy ze szpachlówki. Reliefy i pewne miejsca popatynowałam patyną Ombra Stamperii (i na razie będzie ona moją ulubioną patyną ze względu na kolor). Pewne części pomalowałam farbą imitującą żelazo Idea Patina plus odpowiednia sól, która dała efekt rdzy ( piszę o tym na blogu Decopinia). A potem nakładałam różne rzeczy, na miedzianym tuszu kończąc. Polakierowałam matowym lakierem Aquagel TO DO.
I oto moja lampka:
A tak wyglądała na pewnym etapie roboczym :)
Tak,tak...widziałam te lampki i w klamociarni i marketowni.
OdpowiedzUsuńNie żal malować tych nowiuśkich.
Twoja wyszła cudnie, wiadomo :-) pasowałaby mi ta Twoja :-)
Musiałabym kiedyś popróbować zabawy solami.
Pozdrawiam
Bardzo podobają mi się takie lampy, mają duszę a Twoja jest prześlicznie odnowiona:)
OdpowiedzUsuńFajny efekt,bardzo ciekawe zdobienie.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚliczna - muszę takiej poszukać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Świetna! Mam taką lampę, wygrzebaną ze strychu, boję sie za nią zabrać, żeby nie zepsuć... Ale zaispirowałaś mnie, może się uda:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Rozumiem obawy, bo drugą boję się jeszcze tknąć, taka fajna stara :) Tej nowej nie było mi żal :)
UsuńFajnie wyszła lampka,oryginalna ;
OdpowiedzUsuńproducenci to normalnie powinni podjąć współpracę
z decoupażytkami - nie wiedzą co tracą :)))))
moja wciąż czeka na zmianę- kilka dobrych lat temu kupiłam
w Castoramie czyli mam prawie "antik"
pozdrawiam z "łona natury"
Hi,hi, może ta marketowa za kilka lat też by wyglądała na antyczną :)
UsuńSuper wyszła ta lampa, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńnowej lampki bym nie kupiła ale Twoją, po wyjątkowej przemianie, od razu. Dla mnie jest piękna!
Ciepło pozdrawiam :)
Ujmę krótko - mistrzowsko to zrobiłaś.....efekty postarzenia, transfery, no wszystko perfekcyjnie wykonane i efekt extra:) Juz Ci jej pozazdrościłam. Szkoda, że u mnie nie ma w okolicy takich latarenek, zaraz bym skradła pomysł. Idealne w lecie na taras:)
OdpowiedzUsuńLifting tylko tej lampce wyszedł na plus z plusem. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają "zardzewienia", które wyglądają tak naturalnie. Napisy transferowe świetnie tu wkomponowałaś, a to "lumiere naturelle" odsyła do Gaskonii do chałupy d'Artagnan'a, który z takim ustrojstwem zapewne wychodził wieczorem koni doglądać...
Fajnie też prezentuję się zawijaski i pasują mi akuratnie w tym miejscu, na dole.
I ja też mam taką lampkę, kupioną w tzw.1001 drobiazgów jakiś czas temu, ale nawet jej spod folii nie wyjęłam, tylko schowałam gdzieś głęboko w szafie i czeka na wenę... Ale gdy pomyślę ile przy niej dłubaniny to pewnie jeszcze sobie tam poleży...
Pozdrawiam. Marta
Widziałam wiele spapranych prac soleniem czy patynowaniem preparatami, o których piszesz. Nawet kobitki prowadzące warsztaty stronią od takich zajęć. A Ty proszę uprzejmie! Tybi, dybi i tadaam - gotowe! Kurcze, może posolę też trochę? Już widzę jak mnie na to nerw bierze, ale co tam! A po zlocie też sobie nabyłam ogra, a jak! Moje kebule wcierane ogrowałam i nawet całkiem nieźle to wygląda.
OdpowiedzUsuńAle przy Twojej lampce wszystko dziś wygląda blado i nijako.
Idę do lasu. Niech mnie wilki zjedzą... ;)
Nie idź do lasu, please... ;)
UsuńTeż mnie to solenie wkurza, efekty znaczy się, bo samo solenie jest fajne, jak na razie z żelaza jestem bardzo zadowolona:)
Tak! Przepiękna robota z tym rdzewieniem. Lampa jest FANTASTYCZNA :)
UsuńWitać ogrom pracy jaki został włożony by osiągnąć ten rusty effect :)
wyszła przepięknie :) bardzo mi się podoba! wszystko się uzupełnia... patyna, reliefy, transfer... wszystko idealnie współgra!
OdpowiedzUsuńczego byś nie wzięła w ręce- cudeńko stworzysz! świetna robota! masz swój styl i on rozpoznawalny jest już :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za odwiedziny z łona i nie łona natury i za tak miłe komentarze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt przemiany:)
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudnie! . Lubie do ciebie zaglądać i czerpać inspiracje . Na prawdę masz talent :)
OdpowiedzUsuńUrocza sama w sobie a ozdobiona jeszcze bardziej nabrała klimatu.
OdpowiedzUsuńAleż piękna.Straszną pracę w to włożyłaś,ale efekt niesamowity.
OdpowiedzUsuńNiedawno widziałam na targu za 15zł podobną ,ale była tak zapaćkana zgniło-zieloną olejnicą,że mnie to przestraszyło.:)
Właśnie tak myślałam,że trzeba będzie to rozłożyć na czynniki pierwsze.Ale jak Tobie wyszło takie cacko ,to może i ja dam radę.Wciąż widzę ,że sobie stoi na straganie i nikt jej nie kupuje.
Danka:)
Możesz się potargować, bo nowe są po tyle... ale i tak bym wzięła ;)
UsuńO kurcze, ale wyszło cudo :). Nawet nie ma co porównywać przed i po. Rewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńMało mnie tu teraz wszędzie ale do Ciebie zawsze miło wstąpić. Cudna lampeczka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje Kitko, że znalazłaś czas na odwiedziny, co cię tak ambarasuje? czyżby piesek? :)
UsuńOdwiedzam po długim czasie...wiele pięknych prac się pojawiło. Lampka również zachwyca. Ja swoją zrobiłam rok temu. Roboty trochę jest, ale jaka przyjemna ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam twoją, gdy ja zobaczyłam zapragnęłam taką mieć :)
UsuńLampa jest powalająca. Twoje prace są świetne. Uwielbiam tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńboooska!!!
OdpowiedzUsuń